Fasolka po bretońsku.


     Wczoraj rano przywitała nas zima. Dzisiaj rozpanoszyła się na dobre, przykrywając wszystko kilkucentymetrową warstwą białego puchu. Nie wiem jak Was, ale mnie pierwszy śnieg zawsze cieszy, zwiastując nadchodzące Święta Bożego Narodzenia. Uspokaja mnie widok leniwie opadających płatków śniegu i świadomość, że w domu czekają mnie ciepłe kapcie i kubek gorącej herbaty z miodem. Razem z zimą rozpoczął się sezon na dania bardziej pożywne, sycące, kaloryczne, które dadzą nam siłę na odśnieżanie, skrobanie szyb i brnięcie przez zaspy w poranną zawieruchę :-)
     Dzisiaj proponuję danie znane chyba każdemu, idealne w dni takie jak ten, gdy zmarznięci tulimy się do gorącej miski wypełnionej po brzegi mięciutką fasolą, skąpaną z aromatycznym sosie. W moim wydaniu oczywiście z mięskiem, ale zamiast niego pod koniec gotowania można dodać pokrojoną kiełbaskę, lub podsmażony na cebulce boczek. Dodatek ziół sprawia, że smak ma niesamowitą głębię, co podkreśla mój mąż dojadając resztki prosto z gara :-) Polecam!!!

Składniki na fasolkę po bretońsku
0,5 kg suchej fasoli Jaś (ja używam fasoli Jaś Tyczny- czyli najgrubszej)
0,5 kg wieprzowiny np. szynki
2 cebule pokrojone w kosteczkę
1 łyżka majeranku
1 łyżka cząbru
1 łyżka kminku mielonego (ewentualnie całego, ale uważam, że mielony bardziej się sprawdza)
1 łyżka papryki słodkiej
2 listki laurowe
5 ziaren ziela angielskiego
4-5 ząbków czosnku
1 puszka pomidorów krojonych bez skóry
przyprawa uniwersalna typu vegeta
śmietana 18% do zup i sosów- około 1/3 szklanki
mąka do zagęszczenia
3-4 łyżki oleju
     Fasolę wsypujemy do garnka i zalewamy wodą (tak by była ciągle zanurzona). Zostawiamy by namokła minimum 12 godzin (ja zostawiam na 24 godziny). Po tym czasie odlewamy wodę.
     W sporym garnku rozgrzewamy olej. Wieprzowinę kroimy w kostkę (około 3 cm) i wrzucamy na gorący tłuszcz, dokładamy cebulę i chwilkę smażymy, aż cebulka się zeszkli, ale nie zarumieni.
Następnie dokładamy odsączona fasolę, pokrojony czosnek,

zioła i przyprawy,
i około 1,5 litra wody. Gotujemy pod przykryciem, aż fasola zmięknie. Z doświadczenia wiem, że trwa to minimum 1,5 godziny. Po tym czasie dodajemy pomidory i gotujemy jeszcze chwilkę. Gdy fasola jest już mięciutka doprawiamy danie vegetą, zagęszczamy wodą wymieszaną z mąką i zabielamy śmietaną. Próbujemy i ewentualnie dodajemy jeszcze vegety. Chwilkę jeszcze gotujemy i gotowe. Ja zawsze przygotowuję fasolkę dzień wcześniej, np. wieczorem, bo gdy postoi i przejdzie aromatem ziół jest jeszcze lepsza. Polecam :-)

Komentarze